Co prawda już z Polski, ale nadal pozostaniemy w klimatach słonecznej Hiszpanii. Ale spokojnie, mam też inne zdjęcia i wpisy przygotowane, więc pojawi się tutaj też coś innego :)
Dzisiaj na tapecie MALAGA. Z początku znienawidziłam to miasto, bo gdy wylądowaliśmy na lotnisku w Maladze, okazało się, że do docelowego miejsca czyli Ubedy mamy ok. 4/5 h jazdy o czym Wam pisałam w którymś z wcześniejszych postów. Kiedy dowiedzieliśmy się, że w jedną z sobót wyruszamy właśnie tam na całodniową wycieczkę, wyobraźcie sobie nasze oburzenie - moje było ogromne, kojarzyło mi się tylko z długą, monotonną jazdą, widokiem drogi i gajów oliwnych - nuda. Jechałam tam z bardzo negatywnym nastawieniem i ze złym samopoczuciem, dlatego wyjazd chciałam z góry spisać na straty.
Gdy już po dłuuugiej podróży wysiedliśmy w centrum miasta, zrobiłam wielkie WOW i już wiedziałam, że wyjazd jest najlepszym co mnie mogło spotkać. To co tam zobaczyłam to była zupełna odwrotność Ubedy. Malaga to miasto tętniące życiem, znacznie bardziej unowocześnione, dużo budynków w stylu mocno europejskim, często bardzo minimalistyczne. Ruchliwe ulice, dużo wierzowców, palmy - idąc niektórymi ulicami miałam wrażenie jakbym znalazła się gdzieś w USA, w okolicach Californii czy San Francisco, jak dla mnie bajka! < 3
Pierwszą atrakcją była Katedra Wcielenia czyli Santa Iglesia Catedral Basilica de la Encarnación. Jak dowiedzieliśmy się od naszej koorydynatorki Paqui, katedra ta była budowana od pierwszej połowy XV wieku z przerwami aż do drugiej połowy wieku XVII. Oryginalne plany budowli mówiły o 2 wieżach, jednak przez brak funduszy została wybudowana tylko jedna, dlatego często zabytek ten jest nazywany "Jednoręką kobietą".
Idąc kawałek dalej moją uwagę zwróciła figura Matki Boskiej na balkonie jednego z budynków, jak się później okazało jest to kapica Notre-Dame-des-Rois, a figura przedstawia po prostu Panne i Jezusa. Nie często zwracam uwagę na takie rzeczy, jednak to skutecznie przyciągnęło moją uwagę - czyż ten posąg nie jest piękny?
Na ulicach Malagii możecie spotkać niezwykłe osobistości. Powyżej przepiękna Hiszpanka w stroju idealnym do tańczenia flamenco. Oprócz tej uroczej kobietki spotkaliśmy ulicznych grajków, ludzi robiących ozdoby z jakiegoś dziwnego drucika z którego powstawały istne cuda, czy Pana robiącego ogromne bańki mydlane, którego możecie podziwiać
#TUTAJ.
Standardowo wszędzie palmy. Jednak na placu i w "parku" można było dostrzec też inne drzewa, takie jak np. to powyżej. Z daleka i w pełnym słońcu wyglądało to tak jakby ktoś na gałązkach poprzywieszał różowe kryształy, z bliska okazało się, że są to małe różowe kwiaty. Widziałam takich drzew co prawda niewiele, ale było to coś oryginalnego i przepięknego!
Następnym miejscem które zobaczyliśmy była Alcazaba. Alcazaba są to ruiny twierdy rzymskiej, przebudowanje przez Maurów w IX wieku. Tuż obok znajdują się ruiny teatru rzymskiego.
Kolejnym punktem miał być zamek Gibralfaro. Paqui skusiła nas tym, że na zamku znajduje się punkt widokowy z którego doskonale widać całe miasto. Niestety nie wspomniała ani słowem tym, że droga tam jest bardzo długa i wiedzie pod górkę!
Widok z połowy trasy na punkt widokowy - tutaj już było pięknie...
... A na samej górze to już po prostu była magia! Widok przecudowny! Wtedy przestałam żałować i marudzić, że tak wysoko trzeba było iść pod górkę etc., bo wtedy już wiedziałam, że było warto! Tutaj jednocześnie widzisz miasto, port, Morze Śródziemne + góry, jak się nie mylę są to szczyty pasma górskiego Atlas, z tego co pamiętam jak opowiadała Paqui i jak przeczytałam w Internecie
< 3
Krótka rundka po mieście, żeby kupić jakieś pamiątki i śmigamy na plaże. Nie przygotowałam się na to za bardzo. Wyjeżdżając z Ubedy było zimno i kropiło, tego samego spodziewaliśmy się po Maladze, jednak pogoda okazała się rewelacyjna, gorąco i wgl, żałowałm bardzo, że nie założyłam stroju kąpielowego bo zanurzyć się w Morzu Śródziemnym to byłoby coś - pozostaje czekać na kolejną taką okazję, która nie wiadomo kiedy się przydarzy :)
Plaża na której mieliśmy okazje być znajduje się w paśmie kąpieliska Costa del Sol i nazywa się Playa de la Malagueta. Tutaj zachwyca błękitna tafla wody, wręcz lazurowa oraz niebo które tutaj ma niesamowity kolor. Zapach morskiej bryzy, szczególnie gdy stało się w wodzie i był przypływ, wraz z patrzeniem na góry które rozciągały się gdzieś w tle - bezcenne!
Przy jednym z zejść z plaży znaleźliśmy stado papużek, były bardzo malutkie i powiem szczerze był to dla mnie uspokajający widok, bo do tego momentu widziałam tylko dwa jakieś małe ptaszki podobne do naszych wróbli i dwa gołębie i przyznam się szczerze, że trochę martwił mnie ten brak ptactwa, a tu całe stado małych zielonych cudeniek. Ciekawostką jest też to, że ludzie przychodzą na plaże poćwiczyć jogę, a także rozwieszają pomiędzy drzewami gume, po której chodzą i wykonują różne akrobacje - coś niesamowitego!
Malaga jest przepięknym miastem i jest to miejsce które zaznaczam na swojej podróżniczej mapie, miejsce do którego chcę wrócić!
Dajcie znać jak Wam się podoba ten mały Raj na Ziemi i do usłyszenia niebawem :)