15 listopada, punkt 6 rano wyjazd z Polski. Tysiące myśli 'czy wszystko mam ze sobą?', 'czy nie przekroczę limitu bagażu?' etc. To co dotychczas było odległe, a o czym nie wspominałam tutaj ani na kanale na yt głośno, stało się tak bardzo bliskie. Następny przystanek lotnisko Berlin Tegel. Prawie całą drogę przespałam, a gdy już tam dotarliśmy było kilka minut po 9. Odprawa rozpoczynała się o 11.15. Oczekiwanie, wolno płynący czas, nie wiadomo co ze sobą zrobić. Kiedy przeszliśmy już przez kontrole, ja oczywiście z małymi przygodami, bo kto jak nie ja - znów musieliśmy czekać. O 12.50 stanęliśmy przy bramce numer 40, by za chwilę wsiąść do samolotu, w ktorym mieliśmy spędzić ponad 3 godziny. A dokąd miał nas przetransportować, żelazny ptak? Do Malagii. Na lotnisku w Maladze wylądowaliśmy tak jak było przewidziane, w okolicach godziny 16.40. Odbiór bagaży, odnalezienie transportu i zrobiła się prawie 18. W tym punkcie podroży przed nami rozpostarła się droga mająca ok. 250 km i którą mieliśmy pokonać w ciągu 4-5h. Docelowym punktem podróży była ÚBEDA, w której mam spędzić 3 tygodnie. Na miejsce dotarliśmy koło 23, prysznic, ogarnięcie rezydencji i wyrko o którym nigdy tak bardzo nie marzyłam jak wtedy, a trzeba było iść spać, żeby rano wstać i zmierzyć się z życiem w nowym miejscu i na całkiem innych zasadach.
Dzisiaj minął tydzień od momentu gdy się tutaj znalazłam. Tęsknie za domem, owszem, odliczam dni do wyjazdu, ale wiem że będę też tęsknić za tym miejscem, ponieważ jest tutaj zupełnie inaczej niż w Polsce, inny tok życia, inni ludzie, znacznie więcej pięknych miejsc.
W poniedziałek rozpoczęłam swoją przygodę z 3 tygodniowym terminem, którą nazywam zagranicznymi praktykami w ramach programy Erasmus+. Poznałam swojego pracodawce oraz jego współpracowników, a także wraz z naszą hiszpańską opiekunką praktyk zwiedziłam Úbede. Dodatkowo 3 razy w tygodniu mamy lekcje hiszpańskiego po 2h :)
Co pierwsze wpadło mi w oko podczas zwiedzania? Architektura miasta rzecz jasna! Bradzo ciekawy styl budownictwa, nietypowy. Bardzo wąskie uliczki, które są bardzo przytulne, ale jednocześnie są dla mnie minusem, bo gdy przejeżdża nimi większy samochód nie ma gdzie się schować. Bardzo podobają mi się urocze balkoniki, które posiadają te kamieniczki, oraz nietypowe okucia bram czy rzeźbione drzwi. Zastanawia mnie to dlaczego wszyscy mają kraty w oknach...
Palacio de las Cadenas zachwyca niezwykłym wnętrzem. Sczególną uwagę przyciągnął malowany sufit - prezycja z jaką zostało to wykonane - bardzo na +.
Na szczególną uwagę zasługuje też plac, który według mnie jest sercem miasta. Można do niego dojść obojętnie którą drogą, obojętnie w którą uliczkę wejdziemy, zawsze do niego dotrzemy. Duży plus. Według mnie, w Ubedzie ciężko się zgubić, bo wszystkie drogi zawsze poprowadzą Was do miejsc w centum lub obok centrum.
Santa Maria de los Reales Alcázares - jest to bazylika, którą chronią lwy, których w Ubedzie jest pełno, gdyż jest to symbol miasta. Na ulicach można spotkać pomniki lwa, głowy lwa jako skrzynki na listy, klamki lub kołatki w kształcie głowy lwa, a w sklepikach można kupić pamiątki też z tym symbolem.
Sacra Capilla del Salvador to miejsce obok którego przechodzę codziennie w drodze do pracy, gdyż budynek znajduje się na przeciwko mojej firmy. Kościół ten jest bardzo bogato rzeźbiony, znajdują się na nim figury aniołów, świętych i innych ważnych postaci. Legenda głosi, że kto wśród nich zobaczy węża, będzie w życiu szczęśliwy :)
Palmy, palmy i jeszcze raz palmy! Jest ich wszędzie dookoła pełno, ale nikogo nie powinno to dziwić. A oprocz palm na ulicach rosną...
... POMARAŃCZE! Można je spotkać na każdym kroku, tak jak wcześniej wspomniane palmy. Z tego co przeczytałam w Internecie przed wylotem większość z nich należy do kwaśnej odmiany dlatego nie są jadalne. Kilka osób spróbowało, zdania były podzielone, gdyż jedni trafili na słodką wersje, inni na typowy kwasowy smak.
Miłym zaskoczeniem było dla mnie to, że hiszpanie uwielbiają zwierzęta. Na ulicy spotykasz co drugą osobę ze swoim pupilem. Niestety jest też dużo bezpańskich zwierząt. Tak więc znów widać plusy i minusy wszystkiego.
Na ulicach Ubedy można spotkać niestety dużo śmieci, butelki, kartony, niespodzianki pozostawiane przez zwierzęta. Ich luźne podejście do tematu sprawia, że hiszpanie nie zwracają na to uwagi, jednak my chociaż w Polsce nie świeci czystością zwrócimy i to dużą.
W moich oczach Ubeda jest też miastem sportowców. Po godzinie 17 na ulicy można spotkać tabuny biegaczy, rowerzystów, dużo osób korzysta z otwartych siłowni w parkach, czy z skate parku lub boiska do koszykówki i piłki nożnej.
Tak jak palmy i drzewa pomarańczy, tak samo najczęstszym widokiem są gaje oliwne. Kiedy jechaliśmy z Malagi do Ubedy była to chyba jedyna atrakcja, na równi z pięknym widokiem gór, który też udało mi się uchwycić powyżej.
Pierwszy tydzień za mną, pierwsze wrażenia też bardzo pozytywne. Jeszcze dwa tygodnie, a dokładnie 13 dni pracy i wypoczynku. O reszcie opowiem w kolejnych postach. Tak więc, do usłyszenia niebawem! :)
Pozdrawiam,
Wasza UNCARO :)