Ostatnio jestem tak bardzo NA CZARNO i to nie jest spowodowane jesienną chandrą, bo ta nawet do mnie nie zapukała. Raczej wynika to z mojego jestetstwa. Czerń jest wszechobecna w moim życiu bardzo długo i jakoś tak rozstać się z nią jest mi ciężko. Tak jak z tymi botkami którymi katuje Was od kilku sezonów, ale co mam poradzić, że tak je kocham. A co do samego wdzianka, które na zdjęciach jest dziwnie granatowe, w moje ręce trafiło pewnego zimowego styczniowego dnia. Było malutkie (no może nie do końca) i wisiało upchane pomiędzy szlafrokami i bluzami w second handzie. Z daleka niepozorne, z bliska oczarowało mnie na tyle, że długo walczyć z pokusą posiadania nie musiałam. Ahhh te złote guziczki, ahhh ta złota lamówka i ohhh ten rozmiar 40... Ale nie było zmiłuj, 5 ziko z portfela uciekło i następne 5 na poprawki krawieckie. Takim sposobem mam znów coś takiego jak ostatni t-shirt a'la Kenzo który pokazywałam Wam kilka dni temu. Tym razem "Gigi Hadid & Tommy Hilfiger" w wersji dla ubogich.
Miłego wieczoru Robaczki!