Dni mijają tak szybko, że ani się dobrze człowiek nie obejrzał, a za 25 dni weźmie już udział w wydarzeniu na które czekał cały rok. Chyba każdy zna ten stan, gdzie permanentnie człowiekowi nic się nie chcę, ale stara się i robi wszystko co się da, bo wie, że gdzieś tam na końcu czeka na niego nagroda. Wydaje mi się, że w takich chwilach najcenniejszy byłby dla mnie odpoczynek z książką w ręku, na łonie natury, kawiarni, czy gdziekolwiek indziej, ale nie, dzielnie trzymam się tego co zaplanowane. Gdy pracuję od 10 do 18 ciężko jest się wydostać z miejskiej dżungli, a potrzebuję tego bardziej niż zwykle - spaceru w lesie, posiedzenia nad jeziorem, spokoju takiego wiejskiego, prostego. Dlatego mój status to "w oczekiwaniu na zlot" i chociaż wiem, że nie będzie idealnie, to ucieszy mnie wszystko, bo właśnie perfekcyjne są te niedociągnięcia, to co się zapamięta, atmosfera, ludzie, sytuacje. Często jest tak, że czuję jakby życie uciekało mi przez palce, ale to, że mam w sobie takie małe ja, moje wewnętrzne dziecko, które pozwala mi marzyć, snuć wizje i czerpać z każdej ulotnej chwili ile się tylko da, to wciąż pokazuje mi, że warto się nie poddawać. Porada cioci Karoliny na ten tydzień jest taka "po każdym dniu pełnym ciemnych chmur, przychodzi taki pełen słońca" i tego się wszyscy trzymajmy!
poniedziałek, 13 maja 2019
niedziela, 5 maja 2019
RETURN TO THE WORLD
Chciałabym zacząć ten post od słów "witajcie w maju", ale nie było mnie już tutaj tak długo, że aż wstyd się witać w tenże sposób. Jeszcze kilkanaście dni temu nie opublikowałabym tutaj tych zdjęć, może chodziło o słoneczną pogodę, a może o cokolwiek innego. Bladego pojęcia nie mam. Dzisiaj decyduje o tym, że jednak nadszedł ten czas. Moje pobudki nie są jakoś głęboko zakorzenione, ot co, powtarzam ludziom, że ważne jest mieć pasję, obserwuję ich rozwój, cieszę się z ich sukcesów, a sama stoję w miejscu. Wychodzi więc na to, że chcę motywować, ale także być motywowaną do podejmowania działania. Impuls nadszedł, nadeszła i potrzeba pokazania tego co gdzieś zalegało na dysku komputera i co mimo niedociągnięć jakiś swój urok ma. Nic więcej tłumaczyć nie będę, od tego tylko rozbolałaby Was głowa. Dodam tylko, że koleje losu bywają różne, ale to że wciąż próbuję iść dalej świadczy o tym, że to co robiłam/robię sprawia mi frajdę i tego trzymać się będę. Jeśli jest tutaj ktoś, kto choć ciutkę się za mną stęsknił, proszę dać znać! Wszystkim życzę dużo uśmiechu na nadchodzący tydzień i do zobaczyska niedługo ;) Tymczasem zostawiam Was z kotletem z lutego, gdzie jeszcze o wiośnie pomarzyć wolno było.
Subskrybuj:
Posty (Atom)